SKRPG

Livia Asakura

- Mogę. Olivia ale tak nie mów Asakura. Po prostu Liv... - przedstawiła się, szczerząc białe ząbki. Oparła dłoń na biodrze i puściła Wizziego. - Fakt..słodkie.

Alvaros Sadera

mi po prostu mów Tkacz'u – powiedział dość tajemniczo następnie położył reklamówkę na ziemi kucnął nad nią wyciągnął szklankę i dwu litrowy sok pomarańczowy nalał szklankę i podał ją Livi po tym nalał kolejną i podał ją Yumi na koniec wyciągnął plastikowy kubeczek i nalał sobie soczku, wstał i oparł się o drzewo.

Yumi

- Myślałam że tacy jak ty nie mogą pić soku - popatrzyła na niego zdziwiona po czym na Liv i na milczącego Shippo który przyglądał się Alvarosowi. Po chili na małych łapkach podszedł do niego i walnął go w kolano lizakiem. Yumi zaśmiała sie głośno.

Livia Asakura

Upiła soku.- Pycha.

Alvaros Sadera

Spojrzał w dół, po czym przeniósł wzrok na Yumi, – jacy tacy jak ja? O co chodzi? bo nie rozumiem – powiedział zdezorientowany

Yumi

Poruszała lekko uszami po czym przymrużyła oczy lekko - krew i soczek - upiła odrobinę po czym oblizała wargi - mmm pycha.. arigato - uśmiechnęła się słodko i popatrzyła na Livi po czym wzrok zatrzymała na oczach Alvarosa mrużąc swoje jeszcze bardziej starając się coś wyczytać z jego spojrzenia.

Livia Asakura

Cofnęła się o krok. Może im w randce przeszkadzała? Westchnęła cicho.

Alvaros Sadera

Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie – stwierdził lekko gniewnie, po czym dodał poważnym tonem – jestem człowiekiem zwykłym ekscentrykiem –mówiąc to patrzył głęboko w oczy dziewczynie, a w jego oczach ujrzeć można było bezdenną otchłań ogarniętą mrokiem mroków. po tym spojrzał na Livi – czy ja wyglądam na człowieka który szuka miłości? – zapytał po chwili dodając – to nie randka.

Yumi

Zaśmiała się - nie wyglądasz na człowieka - wyszczerzyła się po czym popatrzyła na Shippo który podpełzł do jej nóg
- Kiedy obiad? - powiedział
- Ah, no tak obiad. Jestem trochę zajęta, poproś Sesa niech coś ugotuje - kucnęła przy małym demoniku.
- Dobrze - uśmiechnął się i pobiegł przed siebie

Alvaros Sadera

aaa to moja klątwa – powiedział nie zbyt przejęty – wypiłaś już sok? – zapytał

Yumi

- To by wyjaśniało dlaczego.... - nie dokończyła bo za jej plecami pojawił się wściekły Antari
- nie śmierdzisz jak człowiek - zmarszczył brwi i popatrzył wściekły na Yumi która nawet się nie przejęła jego wzrokiem
- Klątwa? Jaka? - na chwile coś zielonego błysnęło jej w oczach

Livia Asakura

Uniosła rękę z ,której wystrzelił motylek. Uroczo. Czuła sie jak piąte koło u wozu. Cudownie... Patrzyła na owego motylka, po czym odgarnęła do tyłu jasne włosy.

Yumi

Popatrzyła na Livi smutno po czym westchnęła
- Spokojnie kochanie spokojnie. Ciekawe gdzie horo horo - zaśmiała sie i podeszła do niej

Livia Asakura

- A co Ty sugerujesz?- zapytała,podnosząc na nią wzrok.

Yumi

Ja - zaśmiała się - jak zawsze nic - zamerdała lekko ogonem